Nauka — to lubię!

Nauka — to lubię!

by -

Wywiad z Tomaszem Rożkiem popularyzatorem nauki oraz ambasadorem programu edukacyjnego „Planeta Energii”.

Dlaczego w kuchence mikrofalowej szybciej ogrzewa się talerz niż zupa, która w nim jest? Jak wygląda powierzchnia czarnej dziury? To przykłady trudnych pytań, z którymi “zmaga się” Tomasz Rożek podczas spotkań małym naukowcami. W rozmowie z Magdaleną Łyczko podpowiada jak podsycać głód nauki u dzieci i dlaczego warto czasami wyluzować…

energa_dla_ciebie_na_planie_ (15)

Każde dziecko jest naukow­cem. Nieustan­nie odkry­wa, zdoby­wa doświad­czenia i cią­gle szu­ka odpowiedzi na trudne pyta­nia. Jak w nim podsy­cać głód nau­ki?

- Myślę, że tego gło­du nie trze­ba podsy­cać, wystar­czy go nie zabi­jać. I to wcale nie jest proste. Dziecko pyta praw­ie cały czas, a my dorośli częs­to nie jesteśmy w stanie podołać temu wyzwa­niu. Cza­sa­mi dlat­ego, że nie znamy odpowiedzi i wsty­dz­imy się przyz­nać do niewiedzy, a cza­sa­mi dlat­ego, że po całym dniu pra­cy jesteśmy po pros­tu zmęczeni. Nie liczyłbym za bard­zo na szkołę, to my rodz­ice musimy zacis­nąć zęby i pokazy­wać młode­mu człowiekowi pię­kno świa­ta który nas otacza. Przy okazji sami sporo się nauczymy

Szkoła, potrafi skutecznie obrzy­dz­ić fizykę, chemię czy matem­atykę… To prob­lem nauczy­cieli wypalonych zawodowo, brak pomysłu na intere­su­jące lekc­je, czy może wina sys­te­mu. Jakie są pana doświad­czenia?

- Nie zwalałbym wszys­tkiego na nauczy­cieli. Klasa w której jest 25, a cza­sa­mi nawet powyżej 30 dzieci­aków jest trud­na do opanowa­nia. O pra­cy indy­wid­u­al­nej moż­na zapom­nieć. Każdy z nas jest prze­cież inny. Taka szkoła jaką znamy, po to by funkcjonować, z definicji, musi poziom dzieci wyrówny­wać. A to oznacza, że dla sporej grupy dzieci to, co mówi nauczy­ciel jest trudne, a dla wielu jest nudne. I znowu, uważam, że ogrom­ną rolę do spełnienia mają tutaj przed sobą zarówno rodz­ice jak i edukac­ja poza­szkol­na. Wystar­czy nieco się rozgląd­nąć i moż­na bez prob­le­mu znaleźć możli­woś­ci edukacji poza­szkol­nej, w tym takie, za które nie trze­ba płacić. Ogrom­nym źródłem infor­ma­cji jest inter­net. Rolą rodz­i­ca jest oczy­wiś­cie pil­nowanie by dziecko nie miało dostępu do treś­ci szkodli­wych.

Cią­gle narzekamy na brak auto­ry­tetów, kto nim jest dla pana i dlaczego?

- Lubię słuchać ludzi. Nie mam jed­nego jedynego uni­w­er­sal­nego auto­ry­te­tu. Na pewno ważne jest dla mnie to co mówi moja żona, moi rodz­ice. W sprawach wiary auto­ry­tetem jest dla mnie Papież. W sprawach naukowych wierzę w ilość cytowań danego badacza, cały czas pamię­ta­jąc, że rzeczą ludzką jest się mylić.

Najtrud­niejsze pytanie jakie Pan usłyszał, brz­mi…

- Oj, słyszę wiele pytań. Na wiele nie znam odpowiedzi. Szukam, czy­tam i lubię w końcu zna­j­dować odpowiedzi. Niek­tóre pyta­nia są zaraz obok nas, np. dlaczego w kuchence mikro­falowej szy­b­ciej ogrze­wa się talerz niż zupa, która w nim jest? Ale są też pyta­nia — dosłown­ie — kos­miczne. Jak wyglą­da powierzch­nia czarnej dzi­ury?

Czy Pana dzieci będą albo już są “obciążone gene­ty­cznie” miłoś­cią do nau­ki?

- Z żoną nie naciskamy, nie wywier­amy presji. Dbamy o to by ich pyta­nia nie zostawały bez odpowiedzi. I jak zauważymy, że coś konkret­nego nasze dzieci zaczy­na intere­sować, to podrzu­camy im odpowied­nie lek­tu­ry.

Kim w przeszłoś­ci chci­ał zostać mały Tomaszek Rożek?

- Jako mały chłopak pewnie strażakiem albo górnikiem. Pier­wsze jas­no spre­cy­zowane plany zawodowe miałem pod koniec szkoły pod­sta­wowej. Chci­ałem zostać ogrod­nikiem. W liceum pojaw­iła się medy­cy­na. Nie zdałem jed­nak egza­m­inów wstęp­nych. Myślę, że dobrze się stało. Pojaw­iła się fizy­ka i krót­ka, bo zaled­wie kilkulet­nia kari­era naukowa. Po zro­bi­e­niu za granicą dok­toratu wró­cil­iśmy do kra­ju, gdzie nie potrafiłem znaleźć miejs­ca w nauce. I zostałem peł­noeta­towym (wcześniej też pisałem, ale okazjon­al­nie) dzi­en­nikarzem naukowym. Cieszę się, że tak toczy się moje życie.

Z wyk­sz­tałce­nia jest Pan fizykiem, kiedy pojaw­ił się pomysł – EUREKA, zostanę naukow­cem!

- W moim przy­pad­ku aku­rat to nie dzi­ało się pod wpły­wem chwili, pod wpły­wem emocji. Robiłem dok­torat bo zain­tere­sowało mnie to czym zaj­mowałem się w cza­sie studiów. Pra­ca naukowa nie była też dla mnie nigdy celem. Była środ­kiem do osiąg­nię­cia pewnych celów, który­mi była cieka­wość.

Jest pan ambasadorem Plan­e­ty Energii, pro­gra­mu, który poma­ga uczyć dzieci jak bez­piecznie i świadomie korzys­tać z prą­du. Czego pan uczy się od dzieci w tego typu akc­jach?

- Patrzenia na świat z sze­roko otwarty­mi ocza­mi. Nam dorosłym wyda­je się, że wszys­tko wiemy. Nie mieś­ci nam się w głowie pod­ważanie utar­tych zasad i teorii. Tym­cza­sem one — mam tutaj na myśli teorie naukowe — mogą być chwilowe. Tacy jesteśmy mądrzy, tacy jesteśmy światli, a równocześnie nie dociekamy, nie jesteśmy ciekawscy w dobrym tego słowa znacze­niu. Dorosły nie dopy­tu­je o detale i zad­owala się powierz­chowny­mi wytłu­maczeni­a­mi, pod­czas gdy dziecko pyta tak dłu­go, aż wszys­tko zrozu­mie. Doskonale widzę to spo­tyka­jąc się z dzieci­aka­mi w Miasteczku Plan­e­ty Energii. Ener­gia jaka od tych dzieci bije, chęć dowiedzenia się czegoś nowego — jest zupełnie niesamowi­ta. W konkur­sie Plan­e­ta Energii dzieci uczą się baw­iąc i baw­ią się ucząc. Wierzę, że ta nau­ka jest skutecz­na właśnie dlat­ego, że jest połąc­zona z zabawą i inter­akcją. Proszę mi wierzyć, nie jest łat­wo opowiadać dzieciom o tak abstrak­cyjnych tem­at­ach jak np. ener­gia elek­trycz­na. Ale czy może­my sobie poz­wolić na to, by nasze dzieci nie miały poję­cia o czymś co zewsząd je otacza? Staramy się więc przez ekspery­men­ty i pokazy, z których więk­szość dzieci przeprowadza­ją samodziel­nie opowiedzieć i wyjaśnić jak zbu­dowany jest świat, z szczegól­nym naciskiem na to, że tym pali­wem, które go napędza jest ener­gia. Wiem, że to czego dzieci nauczą się dzię­ki mate­ri­ałom eduka­cyjnym Plan­e­ty Energii w szkole, jak i to czego doświad­czą w inter­ak­ty­wnym Miasteczku Plan­e­ty Energii, zostanie w ich głowach na bard­zo dłu­go.

Czy żona, podziela pana naukową pracę – pasję. Jest osobą wspier­a­jącą czy może tylko akcep­tu­jącą?

- Moja żona z wyk­sz­tałce­nia jest muzykolo­giem, choć muszę powiedzieć, że jej artysty­cz­na dusza oga­r­nia dużo więcej niż tylko muzykę. Nie czy­tała chy­ba z wyp­ieka­mi na policzkach podręczników z fizy­ki (ja zresztą też nie), ale ciekaw­ią ją bard­zo te rzeczy o których opowiadam czy piszę.

Współczesne kobi­ety, żyją pod presją społeczną. Oczeku­je się, że będą ide­alne we wszys­tkim. Mają być najlep­szy­mi matka­mi, kocha­ją­cy­mi żon­a­mi, per­fek­cyjny­mi pani­a­mi domu i jeszcze najlepiej odnoszą­cy­mi spek­taku­larne sukcesy zawodowe. Jak jest z mężczyz­na­mi? Pisze pan książ­ki, artykuły, prowadzi kanał na You Tube, wys­tępu­je w telewiz­ji w roli eksper­ta, bierze pan udzi­ał w wielu akc­jach, które propagu­ją naukę. Jest w tym nad­mi­arze zajęć moż­na znaleźć czas dla najbliższych?

- W zasadzie to pytanie nie do mnie tylko do mojej żony. To Ona powin­na powiedzieć czy wystar­cza­ją­co Jej pomagam. Staram się rozsąd­nie gospo­darować cza­sem, staram się pra­cow­ać tak by nie przeszkadza­ło to życiu rodzin­nemu. Podam dwa przykłady. Przez jeden sezon prowadz­iłem dla jed­nej z telewiz­ji komer­cyjnych cykl pop-naukowy dla dzieci. Poszczególne jego odcin­ki real­i­zowałem z naszy­mi dzieć­mi. To był ciekaw­ie spęd­zony razem czas. Kilka­naś­cie odcinków dla telewiz­ji pow­stało przy okazji. Podob­nie jest z moim kanałem na YouTube “Nau­ka. To lubię”. Niedziela, zada­nia do szkoły odro­bione, ład­na pogo­da, bieg­niemy puszczać lataw­ce. Ja przy okazji biorę kamerę i robię na mój kanał odcinek o fizyce lataw­ców. I znowu świet­na zabawa całą rodz­iną. A przy okazji coś jeszcze.

Jeżeli jed­nak chodzi o presję społeczną. Nie mam wraże­nia, że współczes­ny świat oczeku­je od kobi­et więcej niż od mężczyzn. Świat szy­bkiej, choć powierz­chownej komu­nikacji z inny­mi ludź­mi, świat jaskrawych kolorów i sztucznych uśmiechów oczeku­je per­fekcjoniz­mu od wszys­t­kich. A my, nieza­leżnie od płci, nie jesteśmy doskon­ali. Może stąd coraz trud­niej odnaleźć się w pędzącej rzeczy­wis­toś­ci?

Niespełnione do tej pory naukowe marze­nie, to…

- Mam dwa rodza­je marzeń, te które nazwałbym pry­wat­ny­mi czy oso­bisty­mi i one są chy­ba stan­dar­d­owe dla wszys­t­kich nas. Doty­czą na pprzykład zdrowia najbliższych. Chci­ałbym między inny­mi stworzyć moim dzieciom możli­wość do ksz­tałce­nia się w kierunku, który same sobie wybiorą. Ale w tym marze­niu nie ma chy­ba niczego niezwykłego. No i sa też marzenia zawodowe, ale tych nie potrafię wymienić. One się zmieni­a­ją. Kiedyś marzyłem o tym, by napisać książkę. W końcu napisałem. W październiku tego roku wydałem już czwartą. Nie powiedzi­ałbym dzisi­aj, że moim marze­niem jest napisanie książ­ki. Cza­sa­mi myślę, że zawodowo nigdy nie będę człowiekiem spełnionym. Gdy tylko zre­al­izu­ję cel które przed sobą postaw­iłem, pojaw­ia się kole­jny i jeszcze następ­ny. Trud­no mi sobie wyobraz­ić sytu­ację, w której nie będę miał żad­nych celów.

Czy chron­iczny brak cza­su, na który cier­pią gen­er­al­nie wszyscy, moż­na wytłu­maczyć w naukowy sposób?

- Tak, za dużo cza­su spędza­my na robi­e­niu rzeczy nieis­tot­nych. Zami­ast godz­i­na­mi siedzieć na FB lep­iej chy­ba było­by zadz­wonić do przy­jaciół­ki czy rodz­i­ca i zapy­tać — co sły­chać? Mamy za dużo bodźców, ale niemal wszys­tkie one są powierz­chowne. I mam wraże­nie, że za dużo od siebie oczeku­je­my. Nie potrafimy wylu­zować.

Wylu­zować…

Wylo­zować i rozwi­jać swo­je pas­je. Ja na przykład lubię żeglować, czy­tać i baw­ić się.

Jakie zagad­nienia najbardziej elek­tryzu­ją naukow­ców?

- Zależy od dziedziny. Kos­mologów, fizyków budowa materii. Kos­mos w prze­waża­jącej więk­szoś­ci skła­da się z materii której nikt nigdy nie widzi­ał. Nie wiemy czym jest i jakie ma właś­ci­woś­ci. To spędza sen z powiek wielu badac­zom.

Najwięk­sza słaboś­cią Tomasz Roż­ka jest…

- Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ono jest nie do mnie, tylko do ludzi z który­mi jestem blisko. Mogę odpowiedzieć, co mnie najbardziej w sobie den­er­wu­je. Odkładanie wszys­tkiego na później. Pod koniec dnia mam za długą listę rzeczy do zro­bi­enia. Szy­b­ciej by poszło, gdy­by odpowiadał na wyzwa­nia od razu.

Tomasz Rożek — pol­s­ki dzi­en­nikarz naukowy i fizyk, pop­u­laryza­tor nau­ki oraz ambasador pro­gra­mu eduka­cyjnego „Plan­e­ta Energii”. Autor artykułów, książek oraz pop­u­larno-naukowego videoblo­ga „Nau­ka. To lubię”. Pry­wat­nie tata 2 dzieci.

BRAK KOMENTARZY

Dodaj komentarz