Walczę o siebie i innych
Życie funduje nam momenty, kiedy trzeba stanąć na wysokości zadania i się nie poddać. Kiedy kilkanaście lat temu dowiedziała się, że jest chora na Stwardnienie Rozsiane myślała, że stoi nad przepaścią, ale nie poddała się. Odłożyła w czasie rozwijanie artystycznych pasji, urodziła zdrowego synka Maksa. Dziś szefuje agencji Telescope, jest ekspertką do spraw kampanii społecznych. Walczy o siebie i innych. Z Maliną Wieczorek rozmawia Julia Brazas.
Od kilkunastu lat chorujesz na stwardnienie rozsiane. Na temat choroby istnieje wiele mitów. 75% osób przechodzi na rentę 2 lata po zdiagnozowaniu choroby, co druga skazana jest na wózek inwalidzki. Jak to się stało, że prowadzisz zwyczajne życie, jak przed diagnozą?
Takie postrzeganie powoduje sytuacje, że młodzi ludzie z SM boją się życia, nie przyznają się do schorzenia w pracy, boją się związków. Tymczasem pacjent, który jest pod dobrą opieką medyczną, ma ogromne szanse na normalne funkcjonowanie. Medycyna zrobiła w ostatnim dziesięcioleciu ogromny postęp. Nawet, jeśli nie umiemy wyleczyć wielu chorób, umiemy je kontrolować. Właśnie z takim stereotypem walczymy w kampanii „SM — WALCZ O SIEBIE”.
Pamiętasz dzień kiedy dowiedziałaś się, że jesteś chora?
Tak, miałam urodziny. Znajomi przynieśli mi szampana do szpitala – znalazłam się tam, bo nie widziałam na jedno oko. To oczywiście był bardzo trudny moment, ale życie funduje nam momenty, kiedy trzeba stanąć na wysokości zadania i się nie poddać. To dotyczy każdej trudnej sytuacji życiowej, nie tylko chorób.
Wiele osób mówi, że choroba uczy… czy dla Ciebie to też jakaś lekcja?
Właściwie nie wiem, bo jednak z SM związany jest strach, że coś się może wydarzyć złego i ciało przestanie funkcjonować. Więc może pokory? Chociaż ja do pokornych zdecydowanie nie należę:).
Mimo choroby urodziłaś zdrowe dziecko, nie bałaś się komplikacji?
Nie bałam się. Bardzo chciałam mieć dziecko. Oczywiście, że zdawałam sobie sprawę, że po urodzeniu statystyki pokazują pogorszenie zdrowia i tak się stało. Ale wiedziałam o tym i przetrwałam trudniejszy okres. Nie można rezygnować z siebie, ze swoich marzeń, tylko dlatego, że przeczytamy, że jak zjemy marchewkę z pola przy trasie szybkiego ruchu, to śmiertelnie zachorujemy.
… to znaczy, że jesteś zaradną mamą:)
Myślę że tak, chociaż nieraz brakuje mi cierpliwości. Ważne jest wsparcie bliskich, męża, partnera, rodziny, przyjaciół.
Skoro powiedziałaś o wsparciu muszę zapytać: co Twoim zdaniem oznacza tacierzyństwo? Pomoc, czy przeszkadzanie, a może “tylko matka wie najlepiej”?
Matka wie bardzo dużo, często więcej odczuwa na poziomie pozawerbalnym. Ma specyficzne, biologiczna połączenie z dzieckiem, zwłaszcza gdy jest bardzo maleńkie. Ojcowie czasem się boją, nie wiedzą jak podejść do dziecka, albo boją się kobiety, że źle oceni ich starania. A to błąd. Powinno się włączać tatusiów nie tylko w zabawy, ale też w nocne wstawanie do karmienia i przewijania. Te nieprzespane noce to może męczący moment, ale też swoiste doświadczenie poznawcze, często niepowtarzalne. Zachęcam do pełnego partnerstwa w rodzicielstwie.
Masz jakiś sprawdzony sposób, który zachęci partnera do pomocy?
Pokazywać, zachęcać, zostawiać samego z dzieckiem. Dawać czas na budowanie relacji dziecka z tatą. Ale też uczyć mężczyznę delikatności dla malucha, jego świata. Jeśli facetowi rodzi się syn, to zaraz myśli, że od razu będą grać w piłkę i gadać o męskich sprawach. A to osesek, który potrzebuje przytulania.
… a kobiety potrzebują być dzisiaj: super mamą, super pracownikiem, super kochanką i panią domu, itd. Czy czujesz taką presję?
To teraz takie modne – być super we wszystkim. I wiele kobiet jest w stanie taki ciężar udźwignąć. Oczywiście rodzi się pytanie, czy mają wówczas czas zauważać zmieniające się pory roku? Myślę, że zdrowo jest wybierać w danym okresie życia aktywności, które są wówczas ważniejsze, a innym dać odpocząć. Nic nie ucieknie, wszystko ma swój czas w życiu.
Same nakręcamy potrzebę bycia we wszystkim naj?
Oj tak, to takie miotanie się w życiu, strach, że coś się skończy, że okazja ucieknie. Efektem jest nieludzkie zmęczenie i brak radości z tego, co robimy.
Niebawem ruszy kampania dedykowana zwiększeniu dzietności w Polsce. Jakie argumenty za tym przemawiają?
To kampania dla Fundacji Mamy i Taty. Badania poprzedzające kampanię wskazują, że młodzi Polacy widzą obecnie więcej barier materialnych, emocjonalnych i społecznych, niż korzyści wynikających z rodzicielstwa i odkładają na nieokreśloną przyszłość ewentualną decyzję w tej sferze. Z drugiej strony, dzisiejsi młodzi rodzice jedynaków mówią: “Chcę wszystkiego, co najlepsze dla mojego dziecka. Jestem skłonny zrobić dla niego więcej, niż dla kogokolwiek innego.“ W tej kampanii odwołujemy się do faktu, że w towarzystwie rodzeństwa dziecko rozwija się lepiej. Stąd hasło: “Im nas więcej, tym weselej. Pomyśl o dziecku.”
Skąd Twoje zainteresowanie tematami społecznymi?
Jeśli ma się duszę artystki, maluje obrazy, a jednocześnie zajmuje reklamą, to zainteresowanie kampaniami o tematyce społecznej, dotykającymi ważnych rzeczy w życiu, wydaje się jedyną słuszną drogą. W moim przypadku nie bez znaczenia był też wpływ osobistych historii, z którymi musiałam się zmierzyć.
Pomagasz innym z poczucia jakiejś misji, czy może pomagając innym, pomagasz też sobie?
Oczywiście, że często jest to terapia zbiorowa. Dyskutując o ważnych tematach uczymy się wszyscy i wszyscy włączamy się do dialogu. Wszyscy, to znaczy organizatorzy kampanii społecznych oraz ci, którzy są odbiorcami komunikatów. Ale dla mnie tematy społeczne to też regularna praca, zajmuję się tym na co dzień. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę pracować przy tak wielu zagadnieniach. Często są to tematy niełatwe, ale wiedza i doświadczenie, które można wynieść z każdej kampanii, jest bezcenna.
Jakie masz sposoby na “otrząśnięcie” się z trudnych tematów, z którymi masz do czynienia na co dzień?
Nocne rozmowy z bliskimi, dzień w ogrodzie. Wówczas uciekam w niebyt. Jednak często nie mam na to czasu i wtedy emocje się kumulują – bywam wtedy zniecierpliwiona. To tak, jak po przeczytaniu trudnej książki – trzeba mieć czas, żeby ją przetrawić, przemyśleć.
Która kampania odniosła największy sukces — zmieniła świadomość Polaków?
Dla mnie osobiście ważna była kampania dla Ewy Błaszczyk, kiedy zaczynała się budowa “Budzika”. To była jedna z tych “magicznych produkcji”, kiedy ma się wrażenie dotykania absolutu. Potem dla PSOUU (Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym), trudny temat o niepełnosprawnych intelektualnie. Ta kampania została nagrodzona Złotym EFFIE – najważniejszą nagrodą za skuteczność działań marketingowych. I oczywiście nie bez znaczenia jest oddźwięk kampanii „SM — Walcz o siebie”. Każda z nich, a w sumie mam na koncie prawie 100 kampanii społecznych, w które byłam zaangażowana, jest inna i każda jest ważna dla zmiany postrzegania tematu, którego dotyka.
Jesteś malarką, mamą, kobietą biznesu… W której roli czujesz się najpewniej?
Teraz najważniejszy dla mnie jest mój syn, a także moja agencja TELESCOPE. Kocham to, co robię i daje mi to ogromną satysfakcję. Nieraz myślę, że w biznesie jestem lepsza, bo mam wieloletnie doświadczenie, a mamą jestem dopiero od 3 lat, więc cały czas się uczę. Malarstwo, które po urodzeniu dziecka zeszło na dalszy plan, czeka. Ale to właśnie jedna z tych rzeczy, które nie uciekną. Moje emocje kumulują się i wiem, że we właściwym momencie zaowocują nową wystawą.
Gdyby to było możliwe, o co poprosiłabyś złotą rybkę?
O siły. Jest tyle tematów do podjęcia, tyle do obejrzenia. I pokazania bliskim. I tyle do zrozumienia. Trzeba mieć czas i siły na taki piękny świat.
Malina Wieczorek: z sukcesem dzieli czas między dom — jest szczęśliwą żoną i mamą 3‑letniego Maksa, pasję – malarstwo oraz pracę – prowadzi firmę TELSCOPE zajmującą się kampaniami społecznymi. Od 10 lat zajmuje się tzw. “trudnymi tematami”, m.in. niepełnosprawnością ruchową i intelektualną, bólem w chorobach terminalnych, biciem dzieci, stwardnieniem rozsianym. Jest pomysłodawczynią kampanii SM-walcz o siebie http://www.sm-walczosiebie.pl/, która ma zmienić stereotypy na temat SM i pokazać, że SM to nie wyrok.
Podziwiam Twój optymizm, walke z chorobą, a jeszcze dodatkowo wysiłek włożony w pracę w swojej firmie, pomoc przynajmniej duchową i wsparcie dla chorych nie tylko na SM. Życzę jeszcze wiecej sił w pokonywaniu wszelkich przeciwności losu i szczęścia w życiu rodzinnym.