Rach ciach
Poranne słuchanie piosenek w łóżku, mleczuro, mycie 8 zębów i start czyli gonitwa z czasem. Pomaga mi w niej Królowa Zabawy. R. opowiedziała o chrześniaku Maciusiu. Kilkulatek siedząc w pokoju zniecierpliwiony krzyczał: chodź tu, chodź tu, chodź tu! Kiedy dostał reprymendę od mamy, że jeśli chce coś powiedzieć, to powinien: a) przyjść osobiście, b) robić to grzecznie, tj. używać słowa proszę. Po chwili Maciuś z tego samego pomieszczenia: Mamo, proszę mi tu przyjść!
Kiedy siedzieliśmy wieczorem w kuchni przy stole, Polka biegała z salonu do kuchni i z powrotem. Od czasu kiedy stawia samodzielne kroki, coraz szybciej przebiera nogami. W przelocie złapała za spodnie i z wielkim dramatyzmem w głosie powiedziała: Mamo! jakby chciała powiedzieć coś wyjątkowego, a potem szybko położyła swoją mądrą główkę na mojej nodze… i tyle. Aż tyle.
Podczas kąpieli skróciłam jej grzywkę. Odganiała mnie z nożyczkami jak natrętną muchę. Z tego wszystkiego zapomniałam zostawić na pamiątkę kilka delikatnych włosków z gęstej czupryny. Polka to blond piękność, z nieśmiało skręconymi lokami. Nic tylko całować. Po tym wszystkim długo nie mogła zasnąć, jakbym wraz z grzywką obcięła jej sen.