Młody geniusz i kłopotliwe wynalazki
Od dziś na ekranach kin można zobaczyć film „Młody geniusz i kłopotliwe wynalazki”. Film w reżyserii Pierre’a‑François Martina-Lavala powstał na podstawie serii komiksowej „Gaston” autorstwa André Franquina, której cztery tomy ukazały się w latach 80-tych w Polsce nakładem wydawnictwa Twój Komiks.
Wyjątkowy antybohater
Gaston, to postać z charakterem. Sympatyczny pracownik pewnej redakcji, autor wiecznych pomyłek i gaf. Wielki miłośniki zwierząt, czuły i troskliwy przyjaciel, a przede wszystkim niezłomny wynalazca. Do historii przeszły eksplozje, których był autorem. Mówiąc krótko, nie można się nie uśmiechać myśląc o Gastonie…
Pomysł na ekranizację komiksu zrodził się w głowie reżysera Pierre’a‑François Martina-Lavala i producenta Romaina Rojtmana. „Już jako dziecko, nieświadomy, że kiedyś będę robił filmy, uwielbiałem postać Gastona” – mówi reżyser. „W moim filmach, od ‚Essaye-moi’ po ‚Króla Wilhelma’ i ‚Ciało pedagogiczne’, zawsze opowiadam o antybohaterze, uznanym za frajera i czasem odrzuconym przez otoczenie, który okazuje się kimś wyjątkowym robiącym dobre rzeczy dla społeczeństwa. (…) Gaston świetnie wpisuje się w ten schemat. Jakby nie patrzeć, mówimy tu o antybohaterze, który psuje wszystko, co robi, i stanowi źródło wszelkich katastrof. Jednocześnie jest niezwykle poetycką postacią, która spędza swój czas próbując czynić dobro, tylko… źle się za to zabiera!”
Trzeba przyznać, że filmowa wersja Gastona jest idealnym odwzorowaniem bohatera, którego pamiętamy z komiksów. Zobaczcie sami:
Przeczytajcie krótki wywiad z odtwórcą roli Gastona — Théo Fernandezem.
Jak dostałeś rolę w filmie?
Pierwotnie stawiłem się w wytwórni UGC na przesłuchanie do zupełnie innego tytułu. Mimo tego, że był to ostatni etap castingu i powinienem walczyć, to gdy czekałem w poczekalni, dopadło mnie straszne zmęczenie i po prostu usnąłem. Uznałem, że jak będzie moja kolej, to ktoś przyjdzie i mnie obudzi. Gdy poczułem klepnięcie w ramię i zobaczyłem dwóch facetów, byłem przekonany, że przyszli w sprawie tamtego filmu. Okazało się, że nie; spytali mnie, czy byłbym zainteresowany innym przesłuchaniem. W pierwszej chwili odmówiłem, ale jak tylko się dowiedziałem, że chodzi o „Genialnego Gastona”, zmieniłem zdanie. To był wspaniały zbieg okoliczności.
Co Ci się podoba w Gastonie?
Przede wszystkim jego niewinność, nigdy nie widzi w innych zła. Poza tym podoba mi się jeszcze jego życiowa filozofia; to facet, który ma wartości. Ma też wady: jest nieuleczalnym fanem drzemek, ale wyróżnia go niezwykła życzliwość. Na wszystko patrzy pozytywnie, zawsze widzi rozwiązanie stawianych przed nim problemów. To niesamowicie ludzka postać. Ma wpływ na ludzi, z którymi przebywa; kiedy spędza się czas w jego towarzystwie, łatwo sobie uświadomić, że to my jesteśmy w tyle – nie on! Nie poddaje się normom społecznym, ale za to posiada wewnętrzny spokój, stabilizację, której niektórzy poszukują przez całe życie.
Jak będąc aktorem poradzić sobie z taką legendą komiksu?
Tylko w stylu Gastona! Zrozumiałem to jednak dość późno. Początkowo podszedłem do tego tak, jak do każdej roli – wywierając na sobie olbrzymią presję. Musiałem zadowolić reżysera, beneficjentów i fanów komiksu, i w tym wszystkim kompletnie zapomniałem o sobie. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że muszę podejść do tej roli tak, jakby zrobił to Gaston – powiedzieć sobie, że presja i strach są tylko wytworem wyobraźni. Jak za dotknięciem magicznej różdżki przestałem się martwić. Nauczyłem się tekstu, ucinałem sobie drzemki, gdy byłem zmęczony na planie i unikałem przeintelektualizowania. Musiałem jedynie wcielić się w postać, w rezultacie zostałem w tej roli przez trzy miesiące. Najtrudniej było z niej wyjść, gdy skończyliśmy kręcić! (Śmiech)
Czy ciężko było przyjąć postawę Gastona, tak charakterystyczną dla jego postaci?
Strój Gastona w naturalny sposób narzucał postawę związaną z rolą. W spodniach tak obcisłych to nawet przyjemne się wyginać — ma się wtedy wrażenie, że dżinsy trzymają Twoje nogi razem. Do tego przykrótki sweter, który nie był dopasowany do mojego rozmiaru, zmuszał mnie do bycia skulonym. O ile kulenie się jest dla mnie naturalne, miałem sporo problemów z utrzymaniem wygiętych nóg, które się chwiały. Ale po pewnym czasie zorientowałem się, że już się ani nie trzęsę, ani nie jestem napięty — potrafiłem pozostawać w pozycji Gastona godzinami. Trener mi wytłumaczył, że to pozycja tai-chi, bardzo trudna do zrobienia – zginanie nóg i zrównanie kolan z ramionami. A ja robiłem to zupełnie bez wysiłku, przypadkiem, w stylu Gastona! (Śmiech)
Jakie inne przemiany musiałeś przejść?
Mam kręcone włosy, potrzebowałem więc dwóch godzin dziennie, żeby je rozczesać, ułożyć i polakierować. Dodatkowe pół godziny zajmowało nałożenie protez uszu. To niesamowite, jak bardzo przyczepienie odstających uszu może przyczynić się do pełniejszego, lepszego odtworzenia postaci!
Co było najtrudniejsze w trakcie kręcenia?
Przede wszystkim dwugodzinne przygotowania każdego dnia. Jestem nadpobudliwy i nie znoszę nic nierobienia! Po drugie, uwielbiam grę Pierre-François, a kiedy kogoś podziwiam, to mam tendencję, żeby go naśladować. W roli Prunelle’a miał bardzo ożywioną mimikę twarzy i było bardzo trudno zostać w roli Gastona i nie zacząć grać tak jak Pierre-François.
Opowiedz mi o reszcie obsady.
Świetnie się z wszystkimi dogadywałem, ale to z Alice Wheeler, niesamowitą dziewczyną, którą bardzo podziwiam, miałem najwięcej wspólnych scen. Podobała mi się też praca z Sebastienem Chassagne’em, z którym już wcześniej grałem w serialu „Irresponsable”. Najzabawniejsze jest to, że tuż po skończeniu planu „Młodego geniusza…”, spędziliśmy weekend na kręceniu kolejnych odcinków „Irresponsable”. W rezultacie byliśmy ze sobą cztery miesiące! Zaprzyjaźniłem się z też Francem Bruneau, mieliśmy razem ubaw zarówno na planie, jak i poza nim. Ta ekipa stworzyła prawdziwą rodzinę.
Jak Pierre-François prowadzi swoich aktorów?
To jest przede wszystkim człowiek pasji — zarówno jako aktor, jak i reżyser. Przez to nie robi niczego na pół gwizdka; jest niesamowitym perfekcjonistą w obu profesjach. Nie mógł poświęcić się kierowaniu mną przez cały czas, więc mi zaufał. Powiedział mi jedynie: „Naucz się tekstu i wejdź w rolę Gastona, a wszystko będzie dobrze”. I dokładnie tak się stało.
Co pomyślałeś sobie oglądając już gotowy film?
Nigdy nie było mnie tak dużo w jednym tytule, a nie znoszę oglądać siebie na ekranie! Jak tylko widziałem siebie, to wyłączałem myślenie i zaczynałem się wygłupiać. Obawiałem się, że Pierre-François będzie przytłoczony presją, która wiąże się z adaptacją legendarnego komiksu, i przez to zapomni o swoim wkładzie w tę produkcję, ale też o swojej poetyckiej stronie. Nie jestem jednak rozczarowany. Podobał mi się zarówno aspekt wizualny filmu, jak i gra aktorska. Przywiązałem się do wszystkich postaci i film podbił moje serce.