O Dniu Matki — Beata Sadowska
Z okazji Dnia Matki, kilku znanym mamom zadaliśmy 5 tych samych pytań. Co najbardziej lubią w macierzyństwie, czego nauczyły się od mam, jak zmieniło się ich życie kiedy same weszły w nową rolę? W ogniu pytań stanęła Beata Sadowska dziennikarka i podróżniczka, mama dwóch synów — Tytusa i Kosmy.

Kiedy zostałam mamą to, zaczęłam się uczyć jak dziecko. Macierzyństwo, to wielka lekcja pokory i oglądanie siebie, nie w krzywym zwierciadle, ale w lustrze które obnaża każdą słabość.
Mama nauczyła mnie, niesamowitej łagodności, patrzenia na jaśniejszą stronę, radości życia i pokonywania przeciwności losu, że chcieć to móc. Że warto kroczyć własną ścieżką, nawet jeśli jest kręta i wyboista, bo jeśli dostanę w kość — to tylko na własne życzenie, ale jeśli dojdę do końca, bez szwanku — to radość będzie podwójna.
Dzień Mamy to… Nie jest wyjątkowym świętem, bo mamą jest się non stop i do końca życia. Oczywiście, że dzwonię do mamy i składam życzenia, żeby sprawić jej przyjemność, ale dbam o nią na co dzień.
Najpiękniejsze wspomnienie z mamą. To są drobiazgi. Placki ziemniaczane z cukrem i śmietaną, które mama smażyła kiedy byłam dzieckiem, zapach rogalików z różą i zapiekanki, które robiła w PRL‑u. Niewielkie wielkie rzeczy.
W macierzyństwie najbardziej lubię… To, że oglądam świat z poziomu jednego metra, a nie metra i siedemdziesięciu ośmiu centymetrów. Docieranie do nieodkrytych pokładów radości, wolności i swobody — niczym nie ograniczonych — łatkami, szablonami, metkami, tym co wypada, tym co oczekują inni. Lubię dziecięcą wolność i totalną wyobraźnię, dzięki której można zostać wilkiem, kosmonautą, a nawet krasnoludkiem.