Jeśli będziesz grzeczny, to… Czy warto przekupywać dzieci?
Zdarza się większości rodzicom. Jeśli to tylko incydent wynikający ze zmęczenia i zwykłego braku sił na kolejną awanturę, to trudno rozmawiać o złym wpływie na dziecko. Gdy powtarzająca się sytuacja jest jedynym sposobem na przekonanie malca do wykonania konkretnych czynności – sprawa wygląda zupełnie inaczej. O czym mowa? O przekupywaniu maluchów, czyli znane wszystkim „jeśli będziesz grzeczny, to…”.
Dlaczego przekupujemy?
Czy istnieje na świecie rodzic, któremu nigdy nie zdarzyło się przekupić swojego potomka? W wielu sytuacjach jest to jednak… usprawiedliwione. Weźmy pod uwagę sytuację trudną – nasze dziecko idzie do dentysty, którego bardzo się boi. W tym przypadku obiecanie nagrody „jeśli będziesz odważny, z pewnością w nagrodę pójdziemy na lody” jest jak najbardziej na miejscu. Dla malucha nagroda w postaci wyleczonego ząbka to zwykle… żadna nagroda. A wyzwanie jest spore, trzeba zatem nagrodzić smyka za bycie dzielnym. Takich sytuacji jest sporo – wizyta w szpitalu, szczepionka, pierwszy dzień w przedszkolu. To rzeczy, które są dla dziecka trudne i nagroda ma ważne znaczenie. Problem w tym, że nie zawsze nagradzamy tylko takie „wyzwania”.
Zdejmij buciki, to dostaniesz jogurcik
O dużym problemie możemy mówić w sytuacji, gdy rzeczy, które powinny wynikać ze zwykłej codzienności (rozbierania się, jedzenie, mycie) są nagradzane. Zdejmij ładnie kurteczkę, to dostaniesz ciasteczko. Przywitaj się z babcią, to pokażemy ci zabawki w pokoju. W końcu – wejdź do wanny, to po kąpieli zrobimy kakao. Niestety, to błąd za błędem. Używając kilku albo kilkunastu takich obietnic w ciągu dnia, przez kilka miesięcy, uzyskujemy efekt w postaci dziecka, które za wykonanie najprostszych, codziennych obowiązków oczekuje nagrody! Łatwo może domyślić się, jak zareaguje to samo dziecko, gdy zostanie poproszone o pomoc przez kogoś trzeciego – nastawione na branie, odmówi. W końcu nie ma nagrody, nie ma działania. Jak zatem powinny wyglądać wyżej wymienione sytuacje, by nie dopuścić do tak niekorzystnego obrotu sprawy?
Warto podkreślać konsekwencje negatywnego zachowania dziecka. Mówiąc konkretniej – jeśli nie zdejmiesz kurtki, nie usiądziesz z nami przy kolacji. Nie jemy jej w kurtkach, płaszczach i butach. Jeśli nie zdejmiesz butów – nie wejdziesz do pokoju, bo inaczej zabrudzisz podłogę. I w końcu – przywitaj się z babcią, bo inaczej będzie jej przykro. Nie musisz dawać buziaka, ale podaj rękę albo powiedz „Dzień dobry”. Ostrzeganie o negatywnych konsekwencjach jest zwyczajnie bardziej realistyczne i stawia sprawę w zupełnie innym świetle. Sami również kierujemy się przecież takimi zasadami.
Raz, nie zawsze
Oczywiście, jak w niemalże każdej dziedzinie wychowania, każdemu rodzicowi zdarzają się pewne wyjątki od przyjętych zasad. I ryzyko „zepsucia” pociechy jednokrotnym obiecaniem nagrody, jeśli tylko wejdzie na górę na własnych nóżkach (bo zresztą mama obarczona jest czterema reklamówkami zakupów) z pewnością nie zaszkodzi dziecku, a pomoże mamie. Należy jednak zawsze pamiętać o tym, by używać tego sprytnego sposobu… jak najrzadziej.
Gdy to nie ty…
Co jednak należy zrobić w sytuacji, gdy na przykład mama konsekwentnie unika przekupywania dziecka, natomiast tata czy babcia bardzo często z tego korzysta? Wszystko zależy od rodzaju sytuacji. Jeśli jest tą osobą jest babcia, którą malec widzi się raz na jakiś czas – spokojnie, w powiedzeniu „dziadkowie są od rozpieszczania” nie ma niczego złego – a dziecko szybko się zorientuje, że to, co wolno u babci i dziadka, „nie liczy się” w domu (wyjątkiem jest sytuacja, w której rodzice i dziadkowie mieszkają razem). Jednak gdy to nasz partner często przekupuje pociechę – trzeba zareagować i w prostej, ale rzeczowej i podpartej argumentami rozmowie wyjaśnić, do czego to prowadzi. Przy odrobinie zdrowego rozsądku z pewnością sytuacja zostanie zmieniona – choć może niekoniecznie przy radości samego zainteresowanego.