Przyjaźń
[dc]K[/dc]iedy wysłaliśmy w świat informację, że zostaliśmy rodzicami, gratulacje przychodziły non — stop przez 3 doby. Telefony były rozgrzane do granic możliwości. Potem nastała cisza. Okazało się, że obecność malucha wywróciła do góry nogami, również relacje ze znajomymi. Bliscy bezdzietni odsunęli się, “nie chcieli przeszkadzać”, uważali że potrzebuję być sama z dzieckiem. Na szczęście ociepliły się relacje z wszystkimi, którzy rodzicami są od lat lub zostaną nimi za chwilę. Z “weteranami rodzicielstwa” do dziś chętnie wymieniam się doświadczeniami, pękam z dumy gdy debiutanci traktują mnie jak mentora:) Macierzyństwo oprócz eksplozji miłości do dziecka, jest paradoksalnie wielką samotnią. Facet nic nie traci, wręcz przeciwnie zyskuje społeczne uznanie.
A kobieta?! Dźwiga dziecko w brzuchu, potem niewyobrażalnie cierpi podczas porodu. Następnie znów dźwiga, bo tylko ona jest dla dziecka lekiem na całe zło. Jest “na smyczy”, bo karmi piersią. Gdziekolwiek wychodzi, część jej ciała i umysłu zawsze zostaje
z dzieckiem. Zadręcza się pytaniami: co robi, czy nie jest głodne, czy ma suchą pieluszkę, itd… Facet może jedynie próbować wyobrazić sobie: ciężar fizyczny i psychiczny podczas ciąży, siłę bóli porodowych, itp… ale wyobrażanie, a doświadczenie, to znaczna różnica.
Jak znam życie, w tym momencie piekielnie naraziłam się wszystkim panom:) na swoją obronę:) dodam jedynie, że w całym tym emocjonalnym zamieszaniu, najważniejszy jest przyjaciel. Mam szczęście, że moim największym przyjacielem jest życiowy partner. To dzięki jego wsparciu, anielskiej cierpliwości, odpowiedniej reakcji na moje słowa: “Ty nic nie rozumiesz” oraz właśnie zrozumieniu, mogę być zaradną mamą, a nie matką Polką!
Jest jeszcze małe “ale”… Każda mama nawet najbardziej zaradna, miewa dni kiedy dochodzi do wniosku: “nie, dłużej już tak nie dam rady” i ma ochotę rzucić pieluchy, zatkać uszy, by nie słyszeć płaczu dziecka albo po prostu wyjść… i nagle w ułamku sekundy przypomina sobie,
że na tego małego człowieka czekała najdłuższe 9 miesięcy w jej życiu… jest tyle kobiet, które marzą by być jej miejscu, inne wręcz przeciwnie nie chcą i dlatego nie wiedzą,
co tracą… i znów wraca “siła nadprzyrodzona” i z niecierpliwością czeka aż dziecko po południowej drzemce powita szerokim uśmiechem lub najpiękniejszym słowem:
ma — ma!
Zaradna Mamo bardzo Cie lubimy czytac ;))calujemy mocno