Przepisy nie pozwalają
Musiałam chwilę odczekać, aż opadną emocje. W piątek wybraliśmy się do Centrum Nauki Kopernik. Na miejscu byliśmy przed 11, bo znalezienie miejsca parkingowego w okolicy, graniczyło niemal z cudem. Dwa miejsca zajął patrol policji, w środku dwóch stróży czekało na kolejne ofiary. W końcu udało się zaparkować i: wyładować z bagażnika wózek, rozłożyć go, położyć śpiącą Polkę do środka, przykryć, zamknąć samochód, dojść do celu… naszym oczom ukazała się gigantyczna kolejka. No trudno, skoro nie tylko my wpadliśmy na pomysł spędzenia Dnia Niepodległości tutaj, to może naprawdę warto? Wiało, było zimno, dlatego postanowiliśmy, że ja z Polką będę czekać w środku, a M. stanie w kolejce po bilet. Niestety, już przy wejściu zatrzymał nas wąsaty mężczyzna z plakietką na ramieniu “ochrona”. “Dzień dobry” a państwo gdzie? Chciałam wejść z dzieckiem, bo zimno na dworze… Niestety bez biletu wejść nie można. Ale jedno z nas zostanie tu, a drugie stanie w kolejce — tłumaczyłam. Nie mogę państwa wpuścić bez biletu, przepisu nie pozwalają.
Kierownictwu Centrum Nauki Kopernik proponuję “zaszczytny” tytuł miejsca NIEPRZYJAZNEGO MATCE Z DZIECKIEM. Mam też pomysł, by w okresie jesienno — zimowym przed wejściem ustawiono koksowniki. Wprawdzie będzie to już zahaczać o lekcję historii, jednak co nauka, to nauka. Przydałyby się również przenośne toalety, bo skoro kolejka długa… wszystko jest możliwe.
Tego dnia zrezygnowaliśmy z nauki i centrum. Choć przyznam szczerze, ciekawa jestem, co na to wszystko Kopernik?! 🙂 Na szczęście wylądowaliśmy w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Na stoisku z książkami z drugiej ręki, kupiliśmy kilka tytułów, a na rozgrzewkę zjedliśmy lunch w Rewersie, pięknej studenckiej restauracji, która nie ma nic wspólnego z kantynami, w których kiedyś miałam przyjemność być i jeść. Swoją drogą ciekawe, co Polka będzie studiować?!
Na razie na dźwięk otwierającej się zmywaki biegnie do kuchni na łeb i szyję. Przewraca talerze, ustawia sztućce w pojemniku. Włącza zmywarkę. Największy dramat rozgrywa się, gdy cały kuchenny brudny dobytek trzeba zamknąć. Wtedy jest płacz.
Zaradne mamy! Jeśli w miejscu publicznym spotkała Was podobna sytuacja, ktoś “zatrzaśnie” przed Wami drzwi, tylko dlatego że przyszłyście z dzieckiem — piszcie! W Waszym imieniu będę interweniować.
Może wąsaty mężczyzna nie ma dzieci, lub interpretuje przepisy tak, by w tym momencie Twoje życie zależało od niego. No cóż Polak potrafi bez względu na zdrowy rozsądek i logikę. Pozdrawiam ciepło.:)
To chyba bardziej wina pana, który nie potrafi być elastyczny niż instytucji… oczywiście on jest w pewnym sensie reprezentantem “Kopernika”… Zgadzam się rozsądek i logika — tak mało i tak dużo.
Myślę że winna lezy po stronie osób zarządzających Kopernikiem , którzy owe przepisy wymyślili i kazali Panu je respektować. Pana rozumiem, ponieważ zdarzyło mi się pracować w firmie ‚w której tez miały miejsce podobne sytuacje , w których należałoby wręcz zrobić wyjątek i nagiąć “przepisy” dla mamy z dzieckiem, z uwagi na fakt , ze sama jestem mamą serce mi się kroiło, a jednak nie mogłam nic zrobić — może dlatego krótko tam pracowalam 🙂 Wracając do Kopernika Kierownictwo powinno coś z tym zrobić. Pozdrawiam 🙂