Pierwszy raz…
[dc]G[/dc]dy usłyszałam krzyk mojej córki, sama płakałam. To były łzy wyjątkowe, słodkie od radości. Ich smaku nigdy wcześniej nie znałam. Potem w trzeciej dobie Polka pierwszy raz uśmiechnęła się… pierwsza noc w domu, pierwszy miesiąc, drugi, trzeci… w czwartym płacząc po szczepieniu wykrzyczała: maaaa-maaaa. Kiedy pokazałam jej kota na tapecie, następnym razem sama pokazywała go rączką. Dziś też był kolejny pierwszy raz:) Polka machała na pożegnanie tacie, który wychodził do pracy. Na początku wydawało mi się, że ona zawsze będzie małym płaczącym, berbeciem, którego kompletnie nie rozumiem. Kiedy w końcu zauważyłam, że z dnia na dzień rozwija się, w dodatku w tempie ekspresowym, żałowałam każdej chwili która pękała niczym mydlana bańka. Jeszcze nie tak dawno, kiedy byłam w ciąży i przerażało mnie dosłownie wszystko, dostałam SMS’a od znajomej, matki dwóch synów: “(…) dlaczego panikujesz? Kochana na początku raz na jakiś czas boli brzuch i kręgosłup, potem co 5 minut. Wyrywa ci flaki, drzesz się, dają zastrzyk, bierzesz dużo powietrza i wciąż drąc się jak opętana wypluwasz brzydkie coś, co również drze się na dzień dobry! Czujesz ulgę i dają ci obryzgane krwią UFO. Potem ufo myją, ważą, mierzą. I tulisz już zakochana (teraz nie wiesz że kochasz ‑to normalne, nawet nie wiesz czy lubisz i czy chcesz!) te swoje 4 kg szczęścia. Pierwsze łzy, wzruszenie, karmienie pijawki cyckiem — rozkosz i… kupa, kolki, wysypka, katar, dwóje w szkole, piwo za piaskownicą i papierosy w parku… matura i kochasz dalej.” Wtedy nic mnie nie śmieszyło, a ten SMS sprawił, że rechotałam się jakby ktoś podał mi gaz rozweselający. Za chwilę Polka skończy 7 miesięcy i wciąż czekamy na coś pierwszego. Teraz będzie ząbek.
Witam zaradną Mamę.
Ja też płakałam, pewnie z nieświadomości i z tego co się stało.Zapakowane w pieluchy zawiniątko położna położyła pod lampą, a dzieciątko wydawało z siebie pomruki niby głodu, niby zadowolenia? Sama nie wiem, usłyszałam tylko: Mama głodna, dziecko też.:) Patrząc na ““tobołek” z otwartym dziobkiem, patrzyłam na swój Skarb, na dziecko, które było od pierwszej chwili miłością mojego życia i obiecywałam sobie, że będzie Kimś, że dużo osiągnie, że ja zrobię wszystko by tak było.
Po trzydziestu latach mogę powiedzieć: marzenia się spełniają, tylko zanim to nastąpi, czeka nas mnóstwo pracy i jeszcze więcej cierpliwości. Pozdrawiam te Mamy, przed którymi jest mnóstwo marzeń.….…..:)