Językowe po-łamańce
Kiedy miałam kilka lat, jedną z zabaw było udawanie postaci, które wspólnie wymyślałam z rodzicami. I tak: Tata był Krackiem — chyba od Pankracego, Mama była Argą — nie pamiętam pochodzenia “imienia”, a ja Wronką od Bronki z Kłamczuchy Brzechwy. To był czas kiedy zamieniałam w wyrazach litery. “K” na “T” i “B” na “W”. Stąd się wzięły m.in. tredki i Wronka. Podczas jednej z podróży pociągiem do babci, odgrywaliśmy nasze role… Pasażerowie dziwili się jak to możliwe, żeby rodzice dali dziecku tak beznadziejne imię. Gdy Tato zniknął na chwilę z mojego pola widzenia, zaczęłam krzyczeć na cały wagon: Kracek wracaj, Kraaaaaaaaa-cek!!! Oczywiście nie wrócił, bo wstydził się 🙂 Spotkaliśmy się przy wyjściu, kiedy wysiadaliśmy. Ostatnio złapałam się na tym, że coraz częściej zamiast imienia, używam dziwnych określeń w stosunku do Polki. Najczęściej jest Polką Rockandrolką, Pyrdzią, Dziewczyninką, Panią Misiakową, Księżniczką Holly, Dżelifiszką, Malakiem cokolwiek to znaczy i Kurczakiem Chimoku. A Wy jak określacie swoje pociechy?
Najczęściej: Karmelek, Elek, Elcik 🙂