Matka z kompleksami

Matka z kompleksami

by -
Każdy z nas ma kompleksy. Większe, mniejsze, te przeszkadzające na co dzień albo „odzywające się” tylko w niektórych momentach. Czasem myślimy o tym, jak je zwalczyć, bywa, że próbujemy zaakceptować. Ale niezwykle rzadko zastanawiamy się, jak one właściwie wpływają na rozwój naszego dziecka.

 

Niewłaś­ci­wa nau­ka z doświad­czeń
Więk­szość z nas ma za sobą negaty­wne doświad­czenia, częs­to doty­czą one właśnie kom­plek­sów. Dorosłe kobi­ety częs­to wspom­i­na­ją okrop­ne cza­sy dziecińst­wa, kiedy na każdym kroku słysza­ły „ty mój mały pączu­ciu”, które w końcu zmieni­ało się w „grubasa” i „dykusa”. Inni doskonale pamię­ta­ją każde poje­dyncze zdarze­nie, które wbi­jało im do głowy: „Jesteś ruda, gorsza, brzy­d­ka”. Co dzieje się, gdy z dzieci tych wyras­ta­ją dorośli? Otóż w pewnym momen­cie zaczy­na­ją oni radz­ić sobie ze swoi­mi kom­plek­sa­mi albo z nimi wal­czą. Chud­ną, far­bu­ją włosy, zmieni­a­ją się fizy­cznie i pozornie – men­tal­nie. Kom­pleksy cich­ną… do cza­su, gdy pojaw­ia­ją się dzieci. A właś­ci­wie do cza­su, gdy dziecko ma dokład­nie ten sam prob­lem.

Nierzad­ko rodz­i­com wyda­je się, że jedynym sen­sownym rozwiązaniem chronią­cym dziecko przed podob­ny­mi doświad­czeni­a­mi jest otocze­nie go olbrzymią „klatką”, do której nikt nie będzie miał dostępu. Chcąc dobrze, w rzeczy­wis­toś­ci swoim zachowaniem przekazu­ją komu­nikat – „Nie pozbyłam się kom­plek­sów. Nadal uważam, że jestem bez­nadziej­na. Bycie rudym jest do bani”.


Gdzie tkwi prob­lem?
Na czym pole­ga prawdzi­we pozby­cie się kom­plek­sów? Otóż przede wszys­tkim na zaak­cep­towa­niu siebie. Na przyz­na­niu – ok, mam kil­ka kilo za dużo, ale i tak się lubię, a poza tym mam zjawiskowe oczy. Na uświadomie­niu sobie, że kom­pleks nie może mieć takiej siły niszczenia, jaką miał. I przede wszys­tkim – na nabra­niu pewnoś­ci, że jest się wartoś­ciowym człowiekiem. Gdy tego nie ma, pojaw­ia się lęk, tak bard­zo widoczny u omaw­ianej mamy.

Prob­lem pole­ga na tym, że chcąc chronić dziecko i otwier­a­jąc się przed nim w nad­mierny sposób, moż­na mu przekazać fatal­ny komu­nikat. Brak nam świado­moś­ci, że w dziecińst­wie nie otrzy­mal­iśmy wspar­cia, kogoś, kto nauczył­by nas radz­ić sobie z wrogim otocze­niem i pow­tarzał nam: jesteś ładna/ładny.

Prawdzi­wa wal­ka z kom­plek­sa­mi u dziec­ka to zapo­b­ie­ganie im na pod­staw­ie włas­nych doświad­czeń. Danie dziecku tego, czego samym nam kiedyś zabrakło. Inny­mi słowy, są to pełne pewnoś­ci opowieś­ci: „A wiesz, że jako mała dziew­czyn­ka miałam kłopo­ty w szkole? Wszyscy w szkole śmi­ali się, że jestem ruda. A potem okaza­ło się, że mi zaz­droś­cili, bo wszyscy byli tacy sami, a ja wyjątkowa!”. To przepełnione miłoś­cią słowa: „Czy wiesz, że jesteś pięk­na? Nikt inny nie ma tak wyjątkowych włosów. Dlat­ego nazy­wam cię moją zło­towłosą!”. To odpowied­nia reakc­ja, gdy dzieje się już coś złego. Kiedy na przykład dziew­czyn­ka słyszy coś przykrego na tem­at koloru włosów, moż­na zabrać ją do drogerii, pokazać mnóst­wo pudełek z rudą far­bą do włosów i powiedzieć: „Widzisz? Kobi­ety płacą bard­zo dużo pieniędzy, żeby mieć takie włosy, jak ty masz. Ty nie musisz, bo już jesteś wyjątkowa. A niek­tórym, zaz­dros­nym ludziom to przeszkadza”.

Pod­kreślanie wyjątkowoś­ci nie jest tu przy­pad­kowe. To skutecz­na meto­da, by zbu­dować w dziecku piękną pewność siebie. Nie jesteś „inna”, jesteś cud­own­ie wyjątkowa – to słowa, które powin­ny prze­bi­jać przez każdą wypowiedź rodz­i­ca.

Wal­ka z kom­plek­sa­mi nie pole­ga na ucieka­niu przed sytu­ac­ja­mi, gdy ktoś nam wytknie naszą wadę albo niepa­su­jącą nam cechę. To nau­ka radzenia sobie z taki­mi przy­pad­ka­mi i umiejęt­ność tworzenia coraz bardziej pewnych siebie odpowiedzi. Gdy chodzi o dziecko – to przede wszys­tkim budowa­niu w nim wiary w to, że nie ma powodów, by mieć kom­pleksy, bo jest niezwyk­le wartoś­ciowe. Dziecku z taką wiarą nies­trasz­na będzie najwięk­sza kry­ty­ka ze strony innych. I to jest właśnie broń, którą wkładamy mu do ręki.

 

BRAK KOMENTARZY

Dodaj komentarz