5 najbardziej męczących typów rodziców
Istnieją pewne nasze zachowania i cechy, których nie jesteśmy zwykle w stanie sami zauważyć. Dopóki nie uświadomi nas ktoś trzeci, nie wiemy, że beznadziejnie tańczymy, że ciągle narzekamy albo… że jesteśmy typem męczących rodziców. Warto więc przyjrzeć się tej sprawie z boku. Co w oczach innych sprawia, że jesteśmy nieco… irytujący? Zastanawialiście jakich macie rodziców… i jaki sami jesteście?
Aby nie było tego zbyt wiele, wyróżniliśmy pięć kategorii. Jeśli któraś z nich wyda ci się niepokojąco bliska – zastanów się nad małą zmianą.
- Rodzice „żyjący” swoimi dziećmi
Na początek, gwoli wyjaśnienia – oczywiste jest, że dla każdego rodzica jego dziecko czy dzieci są najważniejsze na świecie. Tak powinno być i nie ma w tym niczego złego. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy rodzice ci są tak skupieni na swojej latorośli, że nie potrafią nabrać pewnego dystansu do faktu, że nie wszyscy mają ochotę… o tym słuchać.
Uściślając. Taki typ rodzica:
- Zmienia swój profil na portalu społecznościowym na profil swojego dziecka. Zdjęcia malucha ustawione jest jako główne, jako tło, a jeśli rodzic taki wstawia jakąkolwiek nową fotografię, to zawsze jest to tylko i wyłącznie zdjęcie dziecka. Nie zawsze dobrej jakości i nie zawsze jest to coś, co zwyczajnie może zainteresować innych.
- Mówią o dziecku w każdych okolicznościach. Nie tylko w piaskownicy, ale i w pracy, na zakrapianym spotkaniu z koleżanką, na stypie. Zapytani: „A co u was słychać?” odpowiadają „A wszystko ok, Martynka ząbkuje, wiesz, poprzednio dużo płakała, teraz tylko….”. Grzeczne potakiwanie traktują jako przyzwolenie do dalszego mówienia.
- Jeśli zapraszają dzieci, to w żadnym stopniu nie ograniczają dziecka. Pozwalają mu ciągle przerywać i podsłuchiwać rozmowy dorosłych, nie zwracając uwagi na uczucia odwiedzającego.
- Rodzice: „pokażę ci zdjęcia”
Ci, którzy wiedzą, o co chodzi, zapewne pozwalają sobie w tym momencie na głębokie westchnienie – tacy rodzice to naprawdę męczący znajomi. A co takiego robią?
- Na „dorosłych” spotkaniach bardzo chętnie dzielą się filmikami w telefonie. Efekt jest taki, ze osoba, która z grzeczności zgodziła się obejrzeć „fascynujący” film z placu zabaw, stara się nie odrywać od niego wzroku przez całe 8 minut, chociaż malec po prostu prawie samodzielnie wchodzi na drabinkę.
- Jeśli ktoś odwiedzi takich właśnie rodziców, to z całą pewnością będzie „poczęstowany” zdjęciami z pierwszego roku życia dziecka. Pierwsza marchewka, pierwszy uśmiech, druga marchewka, pierwsza dynia, śmieszne ubranko, uśmiech jeden, uśmiech dwa, grymas, po drzemce, sen…
- W wersji „męczący i szokujący” rodzice ci pokażą gościom także filmik z porodu. Albo chociaż zdjęcia, koniecznie ze świeżo upieczonym oseskiem przy nagiej piersi.
A co gorsze, sporo jest rodziców, którzy mają wiele połączeń powyższych cech.