Tego nigdy nie mów dziecku

Tego nigdy nie mów dziecku

by -
Są pewne zwroty, których używają… prawie wszyscy. Nie zastanawiamy się nad ich słusznością, bo ani to wulgarne, ani szczególnie krzywdzące. Do głowy nam nie przychodzi, by na chwilę cofnąć się do swojego dzieciństwa, skąd zapewne dobiegł by nasz własny głos: „Nigdy nie będę tak mówił do własnego dziecka!”

Chodzi o słowa, które wywołu­ją zupełnie inną reakcję, niż się spodziewamy lub staw­ia­ją dziecko w niezręcznej sytu­acji. Albo po pros­tu spraw­ia­ją mu przykrość. Co to za powiedzenia i dlaczego warto ich unikać?

Cute twins relaxing with their mother in bed

Nie biegaj tak, będziesz cały spocony!”

Dość pop­u­lar­na sce­na. Piękny, gorą­cy dzień maja. Wiele matek ubiera dzieci znacznie cieplej, niż siebie — mamy zatem pół­torarocz­ni­a­ka w kurtce, baweł­ni­anej cza­pce i apaszce na szyi oraz jego mamę w krótkim t‑shircie. W parku maluch dosta­je „zielone światło” na wyjś­cie z wóz­ka, więc ochoc­zo cieszy się nową niedawno zdobytą umiejęt­noś­cią – bie­ganiem. I tu pojaw­ia się prob­lem, ponieważ mama zaczy­na wołać: „Nie bie­gaj tak! Będziesz cały spocony! No chodź tu na chwilę, pokaż się – mówiłam, masz cały kark już mokry!”. Nieste­ty, zwyk­le nie oznacza to, że kurt­ka zosta­je zdję­ta, prędzej maluch „wskaku­je” z powrotem do wóz­ka.

Ana­log­iczne sytu­acje widz­imy częs­to: „Nie syp piask­iem po nogach, nie doczyszczę tych spod­ni”, „nie wchodź na tę dra­binkę, bo spad­niesz” itp. – wychodzi na to, że dziecko powin­no usiąść i pod­dać się dyskusji na tem­at pięk­na otacza­jącej nas przy­rody. To raczej niemożli­we, więc może warto po pros­tu roze­brać mal­ca, żeby mógł pob­ie­gać, do piaskown­i­cy założyć mu spod­nie, które moż­na posy­pać piask­iem, a przy dra­bince zwycza­jnie go asekurować.

No przecież nic się nie stało!”

Trud­no znaleźć w tym powiedze­niu złe intenc­je — chodzi nam prze­cież o to, żeby maluch, który właśnie się przewró­cił, przes­tał płakać, bo nie stało się nic wielkiego. Prob­lem w tym, że z punk­tu widzenia „drugiej strony” wyglą­da to oczy­wiś­cie zupełnie inaczej. Stało się — dziecko się przewró­ciło, wys­traszyło i coś je zabo­lało.

Cza­sem najwięk­sze zrozu­mie­nie sytu­acji przynosi nam przełoże­nie jej na „dorosłe życie” – warto więc wyobraz­ić sobie, że uderza­my się młotkiem w palec, syczymy z bólu, a ktoś nam mówi: „No prze­cież nic się nie stało, cią­gle masz palec!” Jakże iry­tu­jące! „Nic się nie stało” nie jest zatem miłym pociesze­niem. Jest nim za to spy­tanie: „Wys­traszyłeś się? Biedact­wo. A wiesz, że ja kiedyś też się przewró­ciłam (…)?”

1 KOMENTARZ

  1. Nieste­ty ja byłam Mamą, która tak mówiła. Nie zawsze, ale wydawało mi się, wręcz byłam pew­na, że jak zwrócę uwagę by nie sypało np. piask­iem to będzie grzeczniejsze itd. Szko­da, że nie było wtedy inter­ne­tu i takich porad. .:)))

Dodaj komentarz