Socjotechnika – czy jesteś ofiarą manipulacji
Z czym większości ludzi kojarzy się słowo: „socjotechnika”? Zwykle z dużym oszustwem, kłamstwem, sprytnym sposobem na wykorzystanie drugiego człowieka. Nic bardziej mylnego! Wprawny manipulant, który zna sposoby na osiągnięcie tego, czego chce, nie wyróżnia się z tłumu i nie działa na wielką skalę – a jego zachowanie nie wzbudza cienia podejrzliwości w ofiarach. Czy i ty jesteś jedną z nich?
Socjotechnika wykorzystywana jest przez ludzi każdego dnia i w przeróżnych okolicznościach. Warto dowiedzieć się, na czym dokładnie polega, by skutecznie móc się przed nią obronić.
„Kwiatek dla pięknej pani!”
Na początek coś banalnego – technika, którą pozornie znamy, wiemy, jak działa, a jednak dajemy się nabrać. Wyobraźmy sobie typową scenę – idziemy ulicą i mija nas ktoś, kto zupełnie nie wiadomo kiedy, wręcza nam obrazek, kwiatek albo kadzidełko. Uśmiechamy się i już chcemy odejść, gdy… otóż to, słyszymy: „Zbieramy na…” i naszym oczom ukazuje się puszka na datki. Ogromna część ludzi w tym momencie znajduje cokolwiek w kieszeni i wrzuca pieniądze. Gdyby ktoś zaproponował nam sprzedaż „ot tak”, w życiu nie kupilibyśmy danego przedmiotu. Co więc zadziałało?
Opisany sposób manipulacji nazywa się regułą wzajemności. Najprościej można wyjaśnić to w ten sposób, że otrzymując cokolwiek, czujemy się zobowiązani do odwdzięczenia się. To zobowiązanie rodzi w nas dyskomfort, więc oczywiście, aby się go pozbyć, wrzucamy pieniądze. Dlaczego większość z nas nie powie po prostu: „Aha, jeśli to jest płatne, to nie, dziękuję!”? Ponieważ wszystko dzieje się zbyt szybko, a my rejestrujemy informację: „Otrzymałam/łem prezent”. Oto właśnie klasyczny przykład manipulacji.
„Skoro wszyscy tak uważają, to zapewne mają rację!”
„98% klientów wybiera firmę X”, „W zeszłym roku połowa klientów firmy Z przeszła na nasze usługi” – te znane hasła wykorzystują fakt, że lubimy wierzyć ludziom, jeśli tylko jest ich większość. Podejrzewamy, że skoro WSZYSCY tak robią, to zapewne mają rację (i pewnie znalazłby się ktoś, kto obnażyłby ewentualne nieprawidłowości — skoro nikogo takiego nie ma, to jest wszystko ok). Jeśli chodzi o drobne usługi, nie grozi nam utrata dużych kwot – bo zwykle chodzi tu o pieniądze. Jednak warto zauważyć, że reguła społecznego dowodu słuszności może oddziaływać na znacznie większą skalę – czego najwybitniejszym dowodem jest afera Amber Gold. „Wszyscy oddają pieniądze – więc na pewno ktoś to sprawdził”. Efekty znamy wszyscy, niektórzy bardzo dotkliwie je odczuli.
Przy okazji omawiania tej reguły warto przytoczyć ciekawy eksperyment, który został przeprowadzony przez S. Ascha. W badaniu podstawiano grupę ludzi, która miała błędnie odpowiadać na pytanie o dwa najbardziej podobne długością odcinki (z czterech). Gdy właściwi badani byli sami – odpowiadali poprawnie w 98%. Gdy przebywali w grupie (błędnie odpowiadającej), aż 2/3 zmieniało zdanie, odpowiadając… równie błędnie.
Ukryty cel
Dla opisania reguły „drzwiami w twarz”, warto posłużyć się prostym przykładem. Dzwoni do nas znajomy i po krótkiej rozmowie prosi o pożyczenie 200 zł. Wiemy, że ostatnio długo nie oddawał, więc odmawiamy. Wtedy kolega wypowiada magiczne: „Rozumiem… to może chociaż 50?”. Większość z nas zgodzi się na drugą prośbę nie wiedząc, że w istocie taki był cel manipulatora.
Dlaczego jednak tak odpowiadamy? Powód leży w naszej niechęci do odmawiania pomocy. Jeśli zrobiliśmy to raz, kolejny będzie dla nas wielokrotnie trudniejszy. Gdy dodatkowo pojawi się drugi czynnik ze strony proszącego – odstąpienie od pierwotnych warunków, czyli ustąpienie w naszą stronę… zgadzamy się, by nie czuć się źle.
Żelazny uścisk konsekwencji
Oto przykład, który świetnie opisuje mechanizm kolejnej reguły – zaangażowania i konsekwencji:
Siostra prosi nas o zaopiekowanie się jej córką. Zgadzamy się, sądząc, że chodzi o opiekę dzienną – na wieczór mamy swoje plany. Kiedy przyjeżdżają, od niechcenia pada: „To będę po nią rano”. Co robimy? Odwołujemy swoje plany, bo JUŻ się zgodziliśmy – nasze zaangażowanie w sprawę obraca się przeciwko nam. W tym jednym przypadku może oczywiście chodzić o zwykłe niezrozumienie się dwóch stron, jednak wprawieni manipulatorzy, jakimi na przykład są sprzedawcy, wykorzystuję tę metodę już zupełnie nieprzypadkowo. „Pana nowy telefon lepiej zabezpieczyć od razu – proponuję następujące rodzaje etui”. Skoro już kupiliśmy jedną rzecz, to co tam…
„Powiem pani szczerze…”
Ostatnia już metoda manipulacji nazywana jest regułą lubienia i sympatii. Jeśli chwilkę porozmawiasz z ekspedientką w sklepie (np. o twoim ładnym kolorze włosów), a potem ona przypadkowo powie: „Szczerze, to ja polecałabym pani ten drugi płyn do płukania. Jest trochę droższy, ale sama go używam i naprawdę różnica jest olbrzymia” – to jak sądzisz, co tu zadziałało? Tak, właśnie odczuwana „bliskość” ze sprzedawczynią i nić sympatii.
Przed decyzją
Uleganie wpływom rzadko przekłada się znacząco na nasze życie. Warto jednak znać techniki manipulacji, by żyć bardziej świadomie, czuć dumę ze swojej reakcji i… zaoszczędzić kilka groszy.