Przyjaciel od seksu – świadome urozmaicenie czy realne zagrożenia?

Przyjaciel od seksu – świadome urozmaicenie czy realne zagrożenia?

by -
Wulgarnie nazywa się ich „fuck friends”, lżejsza i bardziej dwuznaczna nazwa to „friends with benefits”. Jednak niezależnie od tego, jak ich zdefiniujemy, sprawa jest prosta — chodzi o przyjaciół, którzy uprawiają ze sobą seks. Dlaczego w ogóle ludzie decydują się na tak niecodzienny układ i z jakimi zagrożeniami jest on związany?

 

przyjaciel-seks

 

Zjawisko to jest coraz częst­sze, cho­ci­aż oczy­wiś­cie o tym, kto i z kim upraw­ia seks, nie dowiemy się pod­czas spotka­nia przy herba­cie. Jed­na z głównych zasad układu „friend with ben­e­fits” brz­mi bowiem: dyskrec­ja abso­lut­na.

Nowoczes­na ona, wol­ny on

Jeszcze dwadzieś­cia lat temu taki pomysł był­by nie do pomyśle­nia. Od tego cza­su wiele się jed­nak zmieniło — dziś kobi­eta, która ma trzy­dzieś­ci lat, nie jest już „starą pan­ną”, ale singielką. W dodatku zmi­ana nazwy nie wyni­ka tylko z jej lep­szego brzmienia. Singiel­ka częs­to bowiem nie tyle, że nie może wyjść za mąż, co zwycza­jnie jeszcze nie chce — chodzi więc o zmi­any men­talne.

Jed­nocześnie zmienił się pogląd do sek­su, który może, ale nie musi być pow­iązany z miłoś­cią. A kobi­eta może, ale nie musi wyjść za mąż, by go upraw­iać. Jako, że jed­nak rand­ki bywa­ją męczące, a zan­im dojdziemy do punk­tu zero, musimy się pofaty­gować, pow­stała idea sek­su dwo­j­ga przy­jaciół.

Wyjątkowe korzyś­ci, czyli bierzesz i nie dajesz

Zwolen­ni­cy przy­ja­ciel­skiego sek­su mówią otwar­cie (co nie oznacza – pub­licznie): seks opar­ty na zasadzie przy­jaźni to świet­na sprawa. Dlaczego?

  • Nie ma przy­musu dochowa­nia wier­noś­ci ani zobow­iązań. Chodzi tylko zwykłą, fizy­czną przy­jem­ność.

  • To pożeg­nanie z „pod­choda­mi”, filo­zofi­a­mi, zas­tanaw­ian­iem się „czy on też”, wydawaniem kupy pieniędzy na kino, kolac­je i prezen­ty, nie ist­nieje też potrze­ba czy­ta­nia mowy ciała.

  • Prosty układ pozwala na zaoszczędze­nie cza­su — jest potrze­ba, jest tele­fon i jest seks.

  • Znika­ją „obciąże­nia”, jakie zna­ją małżeńst­wa. Nie ma teś­ciów, szwa­grów, męczą­cych wiz­yt niedziel­nych i kłót­ni o niepozmy­wane naczy­nia. Chodzi prze­cież tylko o seks.

  • Fochy teo­re­ty­cznie nie ist­nieją. Ona nie złoś­ci się, że on czegoś zapom­ni­ał, on nie ma do niej żad­nych „typowo związkowych” pre­ten­sji. Jeśli któreś jest zmęc­zone relacją, to wyco­fu­je się na chwilę — i dru­ga oso­ba to rozu­mie.

Tyle w teorii, jak widać — ide­al­nej. Prak­ty­ka to już jed­nak zupełnie inna baj­ka.

BRAK KOMENTARZY

Dodaj komentarz