Porządek — dlaczego go potrzebujemy?

Porządek — dlaczego go potrzebujemy?

by -
Lubię chaos”, „w bałaganie się odnajduję”, „gdy jest porządek, nie mogę niczego znaleźć” – wymyślamy przeróżne usprawiedliwienia tego, ze zwyczajnie nie chce nam się sprzątać. To oczywiście żadne przestępstwo — jednak usprawiedliwianie bałaganu wcale nie sprawi, że będzie nam się żyło w nim lepiej. I, co istotne, źle wpłynie na nasze dzieci.

 

bałagan

Lubimy zna­j­dować prz­eróżne wymów­ki na to, że mamy w domu bała­gan. „Inni nie mają dzieci”, „nie pracu­ją tyle”, „to pedan­ci!”. Fak­tem jest, że bezdziet­nym jest nieco łatwiej — nie muszą prze­cież schy­lać się po zabawkę jakieś osiemdziesiąt razy dzi­en­nie, a ściany są wyjątkowo czyste na pewno do wysokoś­ci około jed­nego metra. W wielu domach z dzieć­mi panu­je porządek. Magia? Nic z tego. To efekt pra­cy. Wszys­tko po to, by w domu czuć się kom­for­towo… i by w rzeczy­wis­toś­ci sprzą­tać mniej. Jak to osiągnąć i co nam daje porządek?

Nie tylko dobre samopoczu­cie

Na co dzień mamy do „oga­r­nię­cia” całą masę spraw. Zapłace­nie rachunków, porządek w zimowych/ let­nich ubra­ni­ach, odpisanie na maile, obi­ad, pra­ca domowa i inne. Cały czas jest coś do zro­bi­enia, kiedy tylko „będzie chwila wol­nego”. Uświadami­an­ie sobie, że jeszcze wiele spraw nie zostało załatwionych, budzi w nas niepokój. Jeśli dochodzi do tego „gar­nię­cie mieszka­nia”, to wraże­nie niepoko­ju może być więk­sze.

 

Dlaczego?

Otóż przede wszys­tkim dlat­ego, że bała­gan jest dla nas bard­zo widoczny. O sprawach takich, jak zapłace­nie zaległych rachunków może­my na trochę zapom­nieć, o bała­ganie — nie. Widz­imy go na każdym kroku i co chwilę nas drażni, potęgu­jąc wraże­nie życiowego chao­su. Porządek wpły­wa na to, jak jesteśmy odbierani przez innych. Wchodząc do poko­ju na przykład księ­gowej, zwracamy uwagę na to, jak wyglą­da­ją doku­men­ty. Czy są dokład­nie poukładane na biurku, czy może leżą w nieładzie obok kub­ka z kawą? Czy seg­re­ga­to­ry są dokład­nie opisane, a może wcale ich nie ma? Całok­sz­tałt rodzi w nas intu­icję pod­powiada­jącą: „Ten człowiek jest solid­ny” albo… wręcz prze­ci­wnie.

Warto zauważyć też, że oso­by pedan­ty­czne budzą sym­pa­tię. Kiedy mówią: „Ręczni­ki mam poukładane kolora­mi, no musi tak być!” rozbaw­ia­ją nas. Kiedy jed­nak ktoś powie: „Nie, nie przeszkadza mi brud­na popiel­nicz­ka sto­ją­ca na stole w kuch­ni” ze zdu­mie­niem zas­tanaw­iamy się, jak tam moż­na, prze­cież to okrop­ne. Ludzie, którzy utrzy­mu­ją porządek, budzą więc sym­pa­tię i zau­fanie. Ci, którzy żyją w bała­ganie — wręcz prze­ci­wnie.

 

Dziecko, baczny obser­wa­tor

Bard­zo częs­to nie doce­ni­amy wpły­wu porząd­ku na życie naszych dzieci. Tym­cza­sem to, w jaki sposób my postrzegamy sprawy domowy ład (albo jego brak) może wpłynąć na wiele sfer życia naszej pociechy. Brz­mi absurdal­nie — bo właś­ci­wie jak na dorosłe życie dziec­ka może wpły­wać to, czy zlew jest częś­ciej pełny, czy pusty? Otóż… może.

To, czy żyje­my w nieładzie czy w porząd­ku, częs­to przekła­da się na nasze wyma­gania wobec dziec­ka. Oczy­wiste jest, że sko­ro sami wszys­tko wszędzie rzu­camy, to raczej nie będziemy wyma­gać, aby dziecko było inne. Nie „zaszczepi­amy” w nim zatem pewnego poczu­cia obow­iązkowoś­ci i nat­u­ral­nej potrze­by sys­tem­aty­cznego dzi­ała­nia. Jed­nak warto zauważyć, że codzi­enne „zro­bi się później”, może przełożyć się na pode­jś­cie do obow­iązków u dorosłego człowieka — na przykład w kon­tekś­cie pra­cy zawodowej. Sys­tem­aty­czne sprzą­tanie i utrzymy­wanie porząd­ku w poko­ju to najprost­szy i najłatwiejszy sposób na naukę obow­iązkowoś­ci. Jeśli dziecko nie nauczy się nawet tego, to trud­niej będzie mu zmo­bi­li­zować się do np. codzi­en­nego odra­bi­a­nia lekcji, a potem do pode­j­mowa­nia obow­iązków w pra­cy. Pomi­ja­jąc już fakt, że będzie my zwycza­jnie trud­niej skupić się w bała­ganie.

Na co jeszcze może wpłynąć nasze pode­jś­cie do sprzą­ta­nia w kon­tekś­cie naszego dorosłego dziec­ka? Na… jego życie w związku! Więk­szoś­ci z nas znane doskonale są przy­pad­ki mężczyzn, u których w domu „sprzą­tała tylko mama” albo w ogóle sprzą­tało się “od świę­ta”. Ci mężczyźni są trud­ny­mi part­nera­mi. Nie widzą potrze­by pozmy­wa­nia naczyń, nie przeszkadza im brud­na podło­ga, a na proś­by o pomoc reagu­ją ocią­ga­ją­cym wzdy­chaniem. Moż­na pode­jrze­wać, że gdy­by w dziecińst­wie wymagano od nich częstego i reg­u­larnego sprzą­ta­nia i gdy­by wychowywali się w porząd­ku, po pros­tu pod­chodzili­by do sprawy inaczej, bo przeszkadza­ł­by im bała­gan.

 

Jak „zaszczepić w dziecku porządek”?

Przede wszys­tkim, nie sprzą­taj za nie. Nieza­leżnie od tego, czy ma dwa lata, pięć czy dwanaś­cie. Od małego ucz, pokazuj i wyma­gaj. Usta­laj proste zasady, które — co bard­zo ważne — będą pole­gały na sys­tem­aty­cznoś­ci. „Sprzą­tamy przed spaniem”, „po skońc­zonej zabaw­ie, zbier­amy kloc­ki”, „zostaw­iamy po sobie czys­tą łazienkę”. Egzek­wuj to zabawą „Kto pier­wszy posprzą­ta zabaw­ki, ten dosta­je wiśniowy kisiel”, a cza­sem kon­sek­wencją „Dopó­ki nie posprzą­tasz, nie będzie żad­nej baj­ki”. I nie daj sobie wmówić, że dziecko jest tak sza­le­nie zmęc­zone — prze­cież chodzi o 5 min­ut sprzą­ta­nia i wrzuce­nie kilku puz­zli do pudeł­ka, a nie o cztery godziny mycia okien.

 

15 min­ut dzi­en­nie

A co, jeśli to my sami mamy prob­lem z utrzy­maniem ładu? Na pewno warto to zmienić — przede wszys­tkim dlat­ego, że w porząd­ku żyje się przy­jem­niej i spoko­jniej. Tylko… jak to zro­bić?

Moż­na na przykład zacząć od uświadomienia sobie, że sprzą­tanie wcale nie zaj­mu­je nam tyle cza­su, ile sądz­imy. Częs­to „przece­ni­amy” czas poświę­cany porząd­kom, co udowad­nia pros­ta zasa­da „15 min­ut”. Pole­ga ona na tym, że nagle cała rodz­i­na włącza się w sprzą­tanie — z zegarkiem w ręku. Każdy sprzą­ta, nie robiąc w tym cza­sie niczego innego. Więk­szość z próbu­ją­cych jest zdzi­wiona, że na przykład trzy­poko­jowe mieszka­niu uda­je się w tym cza­sie uporząd­kować tak, że zaczy­na ono wyglą­dać naprawdę przyz­woicie — czyli wystar­cza­ją­co, żeby z przy­jem­noś­cią spędz­ić rodzinne popołud­nie, lub obe­jrzeć wiec­zorny film. Jest czys­to, miło i przy­jem­nie i nikt się nie „naro­bił” — i właśnie o to w tym wszys­tkim chodzi.

BRAK KOMENTARZY

Dodaj komentarz