Idealną mamą nie jestem, ale zaradną na pewno

Idealną mamą nie jestem, ale zaradną na pewno

by -

Przez dwa lata mieszkała w Japonii, na stałe chci­ała wyjechać do Barcelony. W Polsce zatrzy­mała ją miłość. Mówi: na tym, etapie życia, na którym jestem, wiem na pewno, że mój dom jest tu, gdzie jestem ter­az. Żyję tak, jak więk­szość mam – tyle tylko, że do pra­cy wsta­ję o 4:30, czyli przed wscho­dem słoń­ca, i pojaw­iam się w wielu domach na szk­lanym ekranie. Kiedy po dyżurze spo­tykam inne mamy w sklepie, piaskown­i­cy, przed­szkolu, okazu­je się, że mamy dużo wspól­nych tem­atów, te same prob­le­my, martwimy się i przeży­wamy iden­ty­cznie nasze tros­ki. Każ­da z nas, mam, marzy głównie o tym samym. O czym marzy Agniesz­ka Cegiel­s­ka, najbardziej pogod­na prezen­ter­ka pogody?

Zarad­na Mama: Jesteś tegoroczną lau­re­atką IV edy­cji plebis­cy­tu Gwiazdy Dobroczyn­noś­ci. Co jest Ci bliższe – pop­u­larność czy dobroczyn­ność?

Agniesz­ka Cegiel­s­ka: Najbardziej życzyłabym sobie tego, żeby pop­u­larność zawsze wiąza­ła się z dobroczyn­noś­cią, bo że pop­u­larność poma­ga bard­zo w akc­jach społecznych to wiemy i potwierdza­ją to konkretne cyfry. Nie intere­su­ją mnie opinie osób, które twierdzą, że znane oso­by angażu­ją się w akc­je chary­taty­wne w celu osiąg­nię­cia jeszcze więk­szej pop­u­larnoś­ci. Szko­da mi cza­su na myśle­nie o tym — tym bardziej, że częs­to jest tak, że oso­by, które głoszą takie opinie, nie zro­biły  dla potrze­bu­ją­cych w swoim w życiu prak­ty­cznie nic, więc tym bardziej nie powin­ny wypowiadać się na ten tem­at. Ja się cieszę z każdej oso­by, która angażu­je się w pomoc potrze­bu­ją­cym, bez wzglę­du na to, czy jest, czy nie jest osobą pop­u­larną. Otaczam się i sku­pi­am uwagę na tych pozy­ty­wnych aniołach, bo to doda­je sił do dzi­ała­nia.

ZM: Poma­gasz fun­dacji z Mal­bor­ka, dlaczego tam? Prze­cież mieszkasz ter­az w Warsza­w­ie.

AC: To praw­da, że dom jest tam, gdzie jest dziecko, ale moim domem rodzin­nym zawsze pozostanie Mal­bork, miejsce do którego wracam tak częs­to, jak to tylko możli­we. W Mal­borku miesz­ka cała moja rodz­i­na z mamą na czele, a fun­dac­ja Szkoła Otwartych Serc została powołana do życia przez moją „drugą” mamę – panią Dorotę Ojdowską-Starzyk, która wiele lat temu przy­go­towywała mnie do matu­ry. To dla mnie wielkie wyróżnie­nie, że mogę być pomoc­nikiem takiego anioła, jakim jest Pani Doro­ta dla naszych podopiecznych. Jestem ambasadorką mal­borskiej fun­dacji, ale też staram się angażować w inne akc­je społeczne, zarówno w Warsza­w­ie jak i na tere­nie całego kra­ju.

ZM: Jak godzisz obow­iąz­ki zawodowe z tymi domowy­mi?

AC: Raz lep­iej, raz gorzej, ale bilans wychodzi na plus. Na pewno jestem „matką Polką”, lubiącą mieć wszys­tko, co doty­czy Fra­nia pod kon­trolą, ale jestem też optymistką, a to z pewnoś­cią mi poma­ga. Oczy­wiś­cie bywa­ją chwile, że miewam wyrzu­ty sum­ienia, bo wyda­je mi się, że za dużo pracu­ję, zaczy­nam się wtedy den­er­wować. Zauważyłam jed­nak, że to do niczego dobrego nie prowadzi – z bard­zo prostego powodu: wiem, że nie byłabym dobrą mamą, gdy­bym nie pra­cow­ała. Odkąd Franio pojaw­ił się na świecie, częs­to mówię o tym, że chodzę do pra­cy żeby odpocząć:)

ZM: Czy prezen­ter­ce pogody potrzeb­na jest pogo­da ducha?

AC: Każde­mu człowiekowi przy­da­je się pogo­da ducha, żyje się wtedy łatwiej, zdrowiej. Mnie, prezen­ter­ce, na pewno to poma­ga, bo ułatwia kon­takt z ludź­mi. Tyle, że ja się tego nie nauczyłam, ja się z tym urodz­iłam. Lubię swo­ją pracę, lubię ludzi, z który­mi pracu­ję, lubię naszych widzów. Staram się ich trak­tować tak, jak sama chci­ałabym być trak­towana – z sza­cunkiem, życ­zli­woś­cią, odrobiną spoko­ju i uśmiechu.



ZM: Przez dwa lata mieszkałaś w Japonii. Jak żyje się w tym odległym (również kul­tur­owo) kra­ju?

AC: Uwiel­bi­am Japonię, myślę częs­to o tym mag­icznym kra­ju kwit­nącej wiśni. Chci­ałabym móc tam wró­cić, cho­ci­aż na chwilkę. To miejsce, które bard­zo dużo mnie nauczyło, głównie sza­cunku do pra­cy, dyscy­pliny, punk­tu­al­noś­ci. Z per­spek­ty­wy cza­su myślę, że nie mogłabym już zostać tam na stałe, cho­ci­aż takie myśli wiele lat temu przy­chodz­iły mi do głowy. Dziś wiem, że różnice kul­tur­owe są zbyt duże. Na tym etapie życia, na którym jestem, wiem na pewno, że mój dom jest tu, gdzie jestem ter­az.


ZM: Wyszłaś za mąż w wieku 23 lat. To dla miłoś­ci porzu­ciłaś mod­el­ing i dalekie podróże?

AC: To praw­da. Miałam taki plan, żeby na stałe zostać w Barcelonie, gdzie też spędz­iłam 2 lata, ale wró­ciłam do Pol­s­ki z bard­zo miłego powodu — zakochałam się. Jestem już 10 lat po ślu­bie i patrząc na to, co dzieje się dookoła, jak częs­to i szy­bko ludzie pode­j­mu­ją decyz­je o rozs­ta­ni­ach, cieszę się, że w moim życiu jest tak jak jest, spoko­jnie. Moja rodz­i­na daje mi niepraw­dopodob­ną siłę i jest dla mnie najważniejsza.

ZM: Jak wspom­i­nasz czas ciąży?

AC: Miałam to wielkie szczęś­cie, że czułam się w ciąży fan­tasty­cznie. Wszys­tko mi się podobało – włosy, skóra, biust, ten błysk w oku, ener­gia za czterech. Żeby usnąć musi­ałam pić herbatę z melisy, bo tak we mnie ener­gia kip­i­ała! W moim przy­pad­ku to rzeczy­wiś­cie był stan bło­gosław­iony. Dlat­ego myślę, że jeśli zajdę w drugą ciążę, to będę ten stan jeszcze bardziej cele­brować, bo w per­spek­ty­wie całego życia to czas dany nam tylko na chwilę.

ZM: Mimo, że jesteś znaną mamą, w medi­ach nigdy nie pokaza­łaś się z synem Frankiem. Dlaczego?

AC: Nie ukry­wam swo­jego dziec­ka, jestem taką samą mamą, jak każ­da z nas. Nie bywanie z moim dzieck­iem w medi­ach wyni­ka nie tylko z potrze­by chronienia Fra­nia przed błyskiem fleszy, ale też z sza­cunku do niego. Jest tylko i aż dzieck­iem i chci­ałabym, żeby sam w przyszłoś­ci zde­cy­dował o sobie i ewen­tu­al­nym wyborze tego, czy chce wykony­wać zawód, w którym będzie musi­ał pod­dawać się wery­fikacji pub­licznej. Uszanu­ję każdą jego decyzję, ale na pewno nie pode­jmę jej za niego.

ZM: Czy pop­u­larność ma jakieś znacze­nie dla macierzyńst­wa?

AC: Nie zauważyłam, nie myślę też o tym. Żyję tak, jak więk­szość mam — tyle tylko, że do pra­cy wsta­ję o 4:30, czyli przed wscho­dem słoń­ca, i pojaw­iam się w wielu domach na szk­lanym ekranie. Kiedy po dyżurze spo­tykam inne mamy w sklepie, piaskown­i­cy, przed­szkolu, okazu­je się, że mamy dużo wspól­nych tem­atów, te same prob­le­my, martwimy się i przeży­wamy iden­ty­cznie nasze tros­ki. Każ­da z nas, mam, marzy głównie o tym samym — żeby jej dziecko było zdrowe. A w tym tema­cie pop­u­larność nie ma żad­nego znaczenia.



ZM: Myślisz, że jesteś zarad­ną mamą? 🙂

AC: Ide­al­ną mamą nie jestem — pocieszam się, że takie nie ist­nieją — ale zarad­ną na pewno, co do tego nie mam żad­nych wąt­pli­woś­ci. Myślę, że więk­szość z nas, mam, a szczegól­nie mam pracu­ją­cych, to mamy super zaradne i z tego powodu może­my być z siebie dumne. Warto o tym pamię­tać, bo to też umac­nia nasze poczu­cie wartoś­ci. Tytuł „mama” to najpiękniejsze wyróżnie­nie, jakie może nas spotkać w życiu. Cza­sa­mi my — mamy – zapom­i­namy w tej zarad­noś­ci o sobie i por­cji egoiz­mu dla siebie. Częs­to mamy wyrzu­ty sum­ienia z tego powodu, że pracu­je­my, a nie powin­nyśmy. Praw­da jest taka, że zawsze zasługu­je­my na chwilkę przy­jem­noś­ci dla siebie, nawet jeśli jest nią tylko luk­su­sowe 5 min­ut ciszy w łazience, bo prze­cież gdzieś musimy doład­ować nasze baterie.

ZM: Macierzyńst­wo zmienia każdą z nas. Pamię­tasz swo­je uczu­cia i przemi­anę, po urodze­niu syna?

AC:
Wszys­tko zostało wywró­cone do góry noga­mi. Oczy­wiś­cie przed urodze­niem Fra­nia miałam o tym wszys­tkim zupełnie inne wyobraże­nie, a ter­az na samo wspom­nie­nie tego, co wtedy mówiłam, uśmiecham się od ucha do ucha. Macierzyńst­wo uczy poko­ry, absorbu­je bard­zo, nie ma cza­su na rzeczy mniej ważne, bo już wiesz na pewno co, a właś­ci­wie kto, w twoim życiu jest najważniejszy na świecie. Padasz na twarz, potrafisz popłakać się ze zmęczenia, ale po chwili wsta­jesz i idziesz dalej, bo wiesz, że masz dla kogo iść. I kiedy tak dotykasz tego bycia mamą w tych wszys­t­kich jego odcieni­ach to wiesz i czu­jesz, że właśnie zdoby­wasz dok­torat z macierzyńst­wa i jesteś z siebie dum­na, bo dociera do ciebie, że właśnie sta­jesz się kobi­etą spełnioną.

ZM: Byłaś rad­ną Mal­bor­ka, mod­elką, jesteś dzi­en­nikarką i prezen­terką, a przede wszys­tkim mamą. W której roli czu­jesz się najpewniej?

AC: Nie odpowiem na pytanie, w której czu­ję się najpewniej, bo będąc mamą zarad­ną, z każdą rolą starałam się i staram poradz­ić sobie najlepiej jak potrafię. Na pewno wiem, w której roli czu­ję się najszczęśli­wsza – to na pewno rola mamy, a w roli mamy pracu­jącej = spełnionej czu­ję się super szczęśli­wa:)



ZM: W tym roku jesteś nomi­nowana do Telekamery, czy lubisz rywal­iza­cję?

AC: Nie roz­pa­tru­ję tego w kat­e­go­ri­ach rywal­iza­cji, to kojarzy mi się ze sportem, a Telekamery­to plebis­cyt sym­pa­tii widzów do nas. Wszys­tko, co robimy na ante­nie, wykonu­je­my z myślą o tych wszys­t­kich, którzy będą nas oglą­dać. Nom­i­nac­ja do Telekamery, po 9 lat­ach pra­cy w telewiz­ji, jest już nagrodą samą w sobie. Ale jest też dużym wyróżnie­niem nie tylko dla mnie, ale również dla wszys­t­kich osób, z który­mi miałam okazję pra­cow­ać przez te wszys­tkie lata, a to są fan­tasty­czni ludzie z pasją, niesamowicie zdol­ni, od których mogłam się bard­zo dużo nauczyć. To, jaka jestem na ante­nie po tylu lat­ach, jest też w częś­ci ich zasługą – z tą małą różnicą, że mnie po pros­tu widać na ekranie.



ZM: Mieszkałaś w Japonii, Izraelu i Hisz­panii. Czy uważasz, że Pol­s­ka to przy­jazne miejsce dla rodziny z dzieć­mi?

Agnieszka CegielskaAC: To zależy, z jakiej per­spek­ty­wy na to spo­jrzymy. Na pewno pod wzglę­dem pogodowym, na przykład w porów­na­niu do Hisz­panii, jesteśmy bard­zo poszkodowani. Dużą część jesieni i zimy nasze dzieci spędza­ją w zamknię­tych pomieszczeni­ach, zami­ast na świeżym powi­etrzu. W Japonii dzieci są bard­zo ważne, ale to nie rodz­i­na jest najważniejsza, a pra­ca. To też nie jest najlep­szym rozwiązaniem. Nasz pol­s­ki sys­tem wartoś­ci jest mi zde­cy­dowanie bliższy. Najbardziej w naszym kra­ju martwi mnie to, że częs­to rodziny nie mogą sobie poz­wolić na dziecko lub rodzeńst­wo ze względów mate­ri­al­nych, bo po pros­tu boją się, że sobie nie poradzą. Rodz­ice doskonale wiedzą, ile kosz­tu­je dziecko, a prze­cież zawsze marzymy o tym, żeby nasze­mu dziecku dać wszys­tko, co najlep­sze.

ZM: Powiedzi­ałaś kiedyś, że dziecko to 200% rodziny. Czy planu­jesz rodz­inę na 400%?

AC: Rodz­i­na na 400% to moje marze­nie. Mam syn­ka i marzę o córce. Ja mam to szczęś­cie, że mam najws­panial­szą na świecie siostrę Elizę i wiem, co to znaczy luk­sus posi­ada­nia rodzeńst­wa. Dlat­ego nie chci­ałabym, żeby Franio został sam. Gdy­by taki pozy­ty­wny pary­tet rodzin­ny w moim domu nas­tał, to byłabym najszczęśli­wsza na świecie:)

ZM: Macierzyńst­wo według Agniesz­ki Cegiel­skiej to Spółdziel­nia Pra­cy “Pre­cyz­ja” czyli…

AC: Zarad­na mama od świtu do nocy dzi­ała jak japońs­ka autostra­da na wielu płaszczyz­nach, jest wielo­funkcyj­na, o wszys­tkim musi pamię­tać, wszys­tko musi oga­r­nąć, uśmiechać się, nawet jeśli spała tylko 2 godziny. Powin­na być super mamą, żoną, kucharką, koleżanką, kobi­etą pracu­jącą, bard­zo dobrze wyglą­da­jącą….. STOP!!!

Takie są wobec nas oczeki­wa­nia, ale też i my – ambitne mamy – tak wysoko sobie te poprzecz­ki ustaw­iamy, a na dodatek przeskaku­je­my je, ustanaw­ia­jąc kole­jne reko­rdy. Dlat­ego życzę sobie i Wam, Dro­gie Super Zaradne Mamy, żebyśmy pamię­tały o tym, że nam też się coś od życia należy!

1 KOMENTARZ

  1. Jak mówił Pawlak do Kar­gu­la: “mądrego i warto posłuchać”, a ja powiem, że w tym przy­pad­ku czy­tałam z zapartym tchem, z rozrzewnie­niem i radoś­cią, że nie rozczarowałam się co do pani Agniesz­ki, że po tym wywiadzie lubię ją jeszcze bardziej, że jest taką fajną Mamą. Oglą­da­jąc ją małym ekranie, zas­tanaw­iałam się skąd u niej takie pokłady ciepła, życ­zli­wość etc. Nigdy nie zdradz­iła się z czymś, co aku­rat “uwier­ało jak zadra”. Ter­az już wiem, że to wyjątkowa oso­ba, taka, która jak już gdzieś się pojawi, to trawa sta­je się zielona i ludzie zaczy­na­ją się uśmiechać.. Proszę nie myśleć Zaradne, że ja tak słodzę, ale tem­br gło­su jest taaaa­ki (znów mam chwal­ić?) Okaza­ło się, że to nie tylko to. Ona jest taka jak Wy, tylko pracu­je w innym miejs­cu, ma takie same radoś­ci i takie same smut­ki, tylko, że o tym wszys­tkim mówi tak ciepło, jak­by ciernie były gumowe. Może wszys­tkie powin­nyśmy zrzu­cić z piątego biegu?.:) Ech, szko­da, że taki krót­ki ten wywiad. Pani Agnieszce życzę z całego ser­ca 400% normy i dzięku­ję raz jeszcze, bo ter­az siedząc przed kom­put­erem, jestem tak uład­zona i wycis­zona i nie przeszkadza mi nawet to, że syn dzwoni do mnie raz na tydzień i znów spadł pseu­do ukochany śnieg.:)) Poz­draw­iam ciepło wszys­tkie Zaradne Mamy, te młode, te wysłużone emery­t­ki i te, które Mamą być planu­ją. Czuwaj.…..:)))

Dodaj komentarz